Dzisiaj krótko o moich jakże radosnych spostrzeżeniach. I chyba pierwszy raz tak bardzo osobistych... Powinnam zostać filozofem, to mi wychodzi najlepiej.
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać coraz bardziej nad czasem. Właściwie to temat, który od ponad dwóch tygodni zaprząta nieustannie moją głowę. Przez całe liceum jakoś nie zwróciłam na to uwagi, później zakończenie roku i wielka euforia, że to koniec, że pewien etap życia jest już za mną i teraz czeka mnie coś zgoła odmiennego, a na końcu matura, gdzie nie było czasu na zastanawianie się. No i nareszcie bardzo długie wakacje... Wtedy już był czas na wszystko.
Nawet nie zauważyłam, kiedy te miesiące i lata minęły nieubłaganie. Wciąż pamiętam pewne wydarzenia jakby były elementem wczorajszego dnia, a nie miały miejsce 6, 7 lat wstecz. I właśnie to mnie tak przeraża i doprowadza do depresji. Bo zanim się obejrzę, dopadnie mnie starość, a w głowie będzie pytanie "co robiłam przez całe życie?". Może dla niektórych to wyda się odległe lub śmieszne, bo przecież pisze to ktoś, kto jeszcze nawet nie przekroczył dwudziestki, lecz nad pewnymi rzeczami warto się zastanowić. Szczególnie, gdy mogą wpłynął na całą egzystencję.
Nigdy nie lubiłam okresu podstawówki i gimnazjum. Mam związane z tym złe wspomnienia, które chcę wyrzucić z pamięci. Za to w liceum było inaczej, lepiej i to o wiele. Dlatego teraz, po trzech latach, stwierdzam, że wcale nie chcę studiów, na które tak czekałam, żeby wyrwać się z tego miasta. Nie chcę, to mnie przeraża. Trzy długie lata minęły jak mrugnięcie oka. Jak to jest możliwe? Nie ukrywam, że bardzo boję się przyszłości... Czas płynie i płynie nieubłaganie, by większość sytuacji odeszło w zapomnienie. I nie tylko to mnie przeraża. Przerażająca jest też wizja samotności i tego, że na końcu okaże się, że nic tak naprawdę nie osiągnęłam. "Żeby coś osiągnąć, musisz do tego dążyć." Racja. Ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy, jak brak możliwości, czy choćby strach przed ludźmi. Tak więc zadam Wam pytanie; chcecie, odpowiadajcie, do niczego nie zmuszam.
Czym jest życie i czas?
Następna notka może się pojawi jutro, a może w piątek. Będzie to zestawienie 10 piosenek, które wg mnie najbardziej poruszają uczucia.
Och, a więc chętnie bym odpowiedziała na twoje pytanie, ale chyba nie będę potrafiła.
OdpowiedzUsuńZ filozofii nigdy nie byłam dobra, więc ciężko mi poruszać takie zagadnienia jak życie i czas.
Powiem ci tylko tyle, że też źle wspominam podstawówkę i gimnazjum, niestety technikum też za bardzo do gustu mi nie przypadło. Część rzeczy naprawdę chciałabym wymazać ze swego życiorysu. Często się też zastanawiam jakby to było, gdybym zrobiła coś inaczej. Co by było, gdybym np nie poszła na studia, tylko do pracy.
Jednak cieszę się z mojego wyboru dotyczącego studiów, choć jak teraz na to patrzę, to mogłam wybrać inny kierunek, ale mówi się trudno. Tu mam mało nauki i fajne zajęcia i został mi już tylko rok, a potem chcę iść na filologię japońską. Na pewno się nie dostanę, ale spróbować można, od tego się nie umiera ^^
Ale tak ci powiem, że z upływem czasu mogę śmiało powiedzieć, że moje życie nic się nie zmienia i cały czas jest tak samo nudne :P Choć zdarzają się chwile ciekawe :D
Żona... I właśnie dlatego jesteś moją żoną.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc ja też często zastanawiam się nad czasem. Nad tym, w jak zatrważająco szybkim tempie mija. I sama wielokrotnie stukałam się w głowę, uspokajając się tekstem "Kobieto, masz dopiero naście lat! Całe życie przed tobą!" Ale tak na prawdę nigdy mnie to do końca nie przekonywało. Jakby nie patrzeć te 18 wiosen minęło w mgnieniu oka. Wszystko zlewa się w jedną zamazaną stronę wspomnień, z których większości nawet nie jestem w stanie wyodrębnić. I boję się, że reszta życia minie jeszcze szybciej. Tak na prawdę nie wiem ile czasu mam jeszcze przed sobą. Boję się tego, co może mnie na tej drodze spotkać. Boję się zmian. Cholernie się ich boję... Zwłaszcza zmian dotyczących ludzi, zmiany środowiska...